5 – Level up! – Kraina doświadczenia, cz. 2.
(jeśli nie czytałeś/aś poprzedniej części tego artykułu, zalecam jego przeczytanie od części pierwszej)
Pamiętam dzień, gdy ogłoszono, że nadchodzi reforma edukacji i mój rocznik jako pierwszy pójdzie do Gimnazjum na 3 lata po 6 latach szkoły podstawowej. To właśnie w tam poznałem kilku dzisiejszych przyjaciół. Konkretnej wiedzy stamtąd nie wyniosłem, może dlatego że nauczyciele byli trochę zagubieni w tym edukacyjnym misz-maszu. Generalnie było fajnie, pojawiały się pierwsze towarzyskie spotkania a nawet imprezy.
Był to też czas pierwszych eksperymentów biznesowych. Na lekcjach historii nasz nauczyciel miał taką zasadę, że w roku były dwa duże sprawdziany podsumowujące półrocze. Plus był taki, że można było sobie zrobić ściągę, jednak mogła to być maksymalnie jedna kartka A4 (zapisana z dwóch stron). No ale ile można tam wpisać, żeby się rozczytać, trzeba było mieć i tak farta żeby trafić w temat lub ogólne pojęcie o wszystkim. Ja jednak jako jeden z nielicznych miałem drukarkę. “Sprytnie” powiedział nauczyciel uśmiechając się pod nosem, patrząc na zadrukowaną kartkę czcionką o wielkości 4. Dzisiaj wiem, że skubaniec wiedział co robi, ponieważ robiąc tę cholerną ściągę kilka dni w zasadzie sam wszystkiego się nauczyłem.
Zaraz zaraz… pomyślałem. Mam drukarkę i komputer, jest popyt, bo nikomu nie chce się uczyć, będę więc robił i sprzedawał ściągi! Tak też robiłem, ucząc się przy okazji materiału. W ten sposób zawsze miałem na ekstra bułkę, paluszki, draże lub oranżadę w sklepiku szkolnym.
Gimnazjum dobiegło końca, napisałem egzaminy końcowe i poszedłem dalej. Wybór był ograniczony – albo liceum ogólnokształcące albo profilowane. Co mi po ogólniaku, poszedłem do profilowanego na informatykę i zarządzanie informacją.
Liceum. Co mnie w nim spotkało? Nowi ludzie, nowi nauczyciele, nowe wymagania, nowe w zasadzie wszystko, no może prócz większości wiedzy, która była powtórką z Gimnazjum. WTF? …pomyślałem sobie. Prawie wszystko od nowa.
Dobra, nie mówię, że nie pojawiały się nowe wątki, ale tutaj bardzo zawiodłem się na systemie edukacji, który okazał się nijaki. Na profilowanych przedmiotach też nie nauczyłem się niczego nowego – prawie wszystko już wiedziałem, a nawet potrafiłem zrobić lepiej. W pamięć zapadły mi zajęcia z przedsiębiorczości, na których uczyliśmy się wypełniać formularze podatkowe (niestety…).
Jak zawsze, chętnie uprawiałem sport, miałem albo świetnych nauczycieli albo totalnie do niczego (takich, którzy przychodzili, rzucali piłkę na środek sali, mówili grajcie w siatę i szli na kawę, papierocha oraz pogaduchy do swojego pokoju). Był też pan Tomek, u którego miałem zaszczyt ćwiczyć. Był moim nauczycielem lekcji WF w szkole podstawowej, potem spotkaliśmy się ponownie w liceum. To był nauczyciel z prawdziwego zdarzenia, zawsze mega zaangażowany i wymagający.
To właśnie on zaszczepił we mnie miłość do sportu. Szczere i serdeczne dziękuję. Zmarł niestety kilka lat temu na raka. Tutaj pojawiło się kolejne WTF!? Lat miał około 40, miał trójkę dzieci, żonę i świeżo wybudowany dom. Nie potrafiłem tego pojąć, dlaczego taki człowiek jak on opuścił ten świat. Uświadomiło mi to dość dosadnie, że życie jest krótkie i trzeba je wykorzystać w 100%, cieszyć się z każdej chwili oraz nie tracić go na pierdoły. Choć nie zawsze tak się da, to dążę do tego i ciebie zachęcam do tego samego.
Powoli wchodziłem w dorosłość. Gdzieś tam za rogiem czaiła się matura i podjęcie decyzji co dalej. Tego niestety nie wiedziałem. W sumie nic dziwnego, nikt nie wiedział i nikt nas do tego nie przygotowywał. Było tylko straszenie, jak to będziemy mieli przesrane, bo się nie uczymy. Ok, to w sumie też działało, więc się uczyliśmy.
Zaczynało brakować czasu po lekcjach, żeby ze wszystkim się wyrobić. Każdy nauczyciel oczywiście myślał, że jego przedmiot jest najważniejszy, ale już gdzieś miał, że tego czasu spędzonego na odrabianiu zadań domowych do późnych godzin wieczornych już nie odzyskamy. Nawet na granie w gry było już coraz mniej czasu lub nie było go wcale. Taka forma spędzania wolnego czasu zarówno dla rodziców, jak i dla nauczycieli była kompletną stratą czasu, a jakże.
Dzisiaj powstają przeogromne firmy, które tworzą gry i zgarniają na tym kupę kasy. Ok, po prostu niezrozumienie aktualnych czasów i brak chęci podążania za trendami. Tak samo, jak dzisiaj się pewnie wielu osobom nie mieści w głowie, jak można zarobić grając w gry, czy vlogując na YouTube. Halo! Powstał nowy zawód – youtuber! …i wiele innych, z których nie zdajesz sobie sprawy i co więcej, wydają ci się śmieszne. System edukacyjny niestety jest zawsze do tyłu i nie ma się co dziwić, bo zanim tam coś zostanie wprowadzone, to już dawno ta nowość może być nieaktualna. Rozumiem to, ale też mam nadzieję, że w przyszłości coś zmieni się w tym temacie.
To był ciekawy czas. Rodzice zarabiali dobre pieniądze w swojej firmie, w pewnym momencie spostrzegłem się, że mogę mieć w zasadzie wszystko, co było mi potrzebne. Przyklejono mi łatkę chłopaka z kasą. Miałem więcej fajnych rzeczy niż inni, wiele osób zazdrościło, w sumie nie dziwi mnie to. Ja natomiast czułem się z tym znakomicie, bo byłem – wiecie – lepszy. Przyszedł jednak rok 2003 i stało się coś dla mnie wtedy dziwnego, czego nie znałem i nie rozumiałem.
Koniec kolejnej części tego artykułu. Kolejna już za tydzień!
Dziękuję za Twój czas, który przeznaczyłeś na lekturę tego artykułu.